Lato większości z nas kojarzy się z urlopem, słońcem, plażą i kobietami w skąpych kostiumach. Ja oczywiście też lubię to połączenie, ale upały nie są dla mnie wymówką aby rezygnować z noszenia marynarek czy koszul. Postanowiłem więc poszukać pewnej równowagi między wysokimi temperaturami a elegancją w wyniku czego, zacząłem rozglądać się za odpowiednią marynarką. Jak wiemy, idealnym materiałem, który sprawdzi się o tej porze roku to len. Jest on na tyle lekki by nie krępował naszych ruchów a zarazem przewiewny – dzięki czemu ograniczamy pocenie się. Całkiem przypadkiem trafiłem do salonu jednej z sieciówek i od razu zobaczyłem tam lnianą marynarkę, która mogła się podobać. Mimo mojego sceptycznego nastawienia do tej marki, ta marynarka wyglądała całkiem nieźle. Po krótkim rekonesansie, spełniała główne czynniki jakie powinna spełniać odzież latem. Nie miała podszewki na plecach a materiał był cienki, dzięki czemu cyrkulacja powietrza przebiegała bezproblemowo. Więcej o letnich ubraniach przeczytacie tutaj. Pozostała kwestia rozmiaru, po przymiarkach, okazało się że jedyną rzeczą, do której mogłem się przyczepić to za długi rękaw (około 1,5 cm do skrócenia). Oczywiście dla osoby, która korzysta z usług dobrej krawcowej i ta kwestia nie była wymówką by jej nie kupić. Rzucając okiem na poniższe zdjęcia już wiecie jaką podjąłem decyzję.
Warto podkreślić, że ten typ materiału jest łączony z latem, nie oznacza to jednak, że lnianą marynarkę nie możemy nosić w chłodniejsze dni. Wystarczy postawić na cieplejszą koszulę lub kamizelkę. Wracając do kwestii samego zestawu i rzeczy jakie wykorzystałem w stylizacji, można się przyczepić jeszcze do klap marynarki – te są wąskie i nie każdemu mogą się podobać. Ja po prostu postanowiłem nie zwracać na nie uwagi. Węzeł, który mi tym razem nie wyszedł, skutecznie odciągał od nich uwagę. Skorygowałem go po wykonaniu kilku ujęć i na ostatnich zdjęciach jest już poprawnie. Poniżej mój sposób na lnianą marynarkę, oczywiście nie będzie to ostatnia propozycja – lato dopiero się zaczyna!
Rzeczy, które mam na sobie:
buty: Bexley (niestety już się skończyły)
poszetka: Dignito
koszula: James Button
spodnie: kupione w Tk Maxx (zwężane i skracane u krawcowej)
zegarek: Lorus
krawat: J. Ploenes
marynarka: Zara